środa, 9 lipca 2014

No to od początku..... dlaczego Australia.... dlaczego Melbourne ....

 
Właśnie... dlaczego ?
Jak dobrze pamiętają Ci, którzy śledzą mojego bloga od dawna...w grudniu 2011 wybraliśmy się do tzw. "kangurowa " na wakacje....
Byliśmy tu dwa miesiące, bardzo intensywnie zwiedzając najciekawsze miejsca w stanie Victoria, dodatkowo zaliczaąc dwu dniową wycieczkę do Sydney.....
W 1,5 roku później znaleźliśmy się tu ponownie, tylko, że tym razem nie na wizie turystycznej lecz na studenckiej.
Kombinowaliśmy inne opcje, jednak ta mimo, że najdroższa była opcja najłatwiejszą i najbardziej pewną....
Nie za bardzo chcę się tu zajmować tematyką wizową. Dla zaiteresowanych polecam bardzo ciekawego bloga Przemka i Moniki antypody.info
 
Ja równięż z niego korzystałam nim tutaj się przeprowadziliśmy. Można tam znaleźć bardzo dużo ciekawych informacji, więc polecam wszystkim bliżej zainteresowanym w tematyce przeprowadzki do Australii.
 
Nam 20 czerwca stuknął w kalendarzu pierwszy rok jak tu mieszkamy. Ten rok minął niesamowicie szybko, zaczynaliśmy praktycznie życie od nowa, niemalże od zera bo to co było w Polsce zostało w wiekszości sprzedane lub rozdane.
Owszem wysłaliśmy trochę paczek... trochę znaczy 63, kolejne 4 dosłali rodzice...każda równo 20 kg, gdyż to jest maksymalna waga , jaką przyjmuje Poczta Polska.
Początkowo chcieliśmy wysłać te rzeczy na palecie, w kontenerze. Niestety gdy zrobiliśmy przegląd cenowy pośród firm, które zajmują się tutejszą lokalizacją, okazało się , że mimo ograniczeń wagowych Poczta Polska jest bezkonkurencyjna.
Dla przykładu jedna z firm zaproponowała nam przewóz 500 kg za jedyne 12 tysięcy złotych, pod warunkiem, że sobie sami odbierzemy z CARGO nasz ładunek, zutylizujemy paletę i przewieziemy bezpiecznie na miejsce we własnym zakresie ....
Kolejna za 3m3 policzyła 9 tysięcy.....
W życiu to co przesłaliśmy by nie zmieściło się w 3m3....
Opcja Poczty była może bardziej upierdliwa, ale cóż...praktycznie bez problemów wszystko dotarło na miejsce bez większych ubytków.... Kilka potłuczonych talerzy i 3 kryształowe kieliszki... 2 zniszczone obwoluty książek... to wszystko co pamiętam.... a uwierzcie było tego mnóstwo ....  bardzo dużo porcelany, szkła, pamiątek...
Całe pakowanie zajęło 1,5 miesiąca i średnia dwa razy w tygodniu mąż z moim tata robili wczesnym rankiem kurs na pocztę. Na koniec panie się śmiały, że będą tesknić za tymi paczkami ;-) jak wyjedziemy, bo niecodziennie ma się takich klientów masowych ;-D
Przy okazji dziekuję im za wytrwałość w wykonywaniu ich obowiązków ..... paczki lekkie nie były ....
 
 
Tak właśnie bardzo często wyglądało w naszym garażu. pamietam, że za którymś razem przyszło aż 17 paczek jednego dnia ;-) było więc ciekawie.
Kiedy rozładowaliśmy pierwszą partię za niedługi czas przychodziły kolejne i tak przez pierwsze dwa miesiące pobytu...
Musze tu zaznaczyć, że były to paczki wysyłane drogą morską czyli około 3 miesięcy zajmowała podróż z Polski do Australii.....
 
 
PODRÓŻ .....
Znamy wiele osób, które narzekają jak bardzo męczaca jest ta droga, bo przecież 23 h w podróży.... Owszem , nie jest lekko, troche pod konioec nogi puchną, bo przecież cięzko się jakoś bardzo poruszać w samolocie.
My jednak nalezymy do tych mało narzekających więc nie będę sie tu bardzo rozpisywać. Zleciało, przerw długich nie mieliśmy, tylko tyle aby się wyprostować i przejść z terminala na terminal.
Lecieliśmy z Gdańska do Frankfurtu potem do Kuala Lumpur, gdzie później juz tylko Melbourne ....
Jedzenie w samolocie było ok, chociaż porównując Malaysian Airways do Qatar Airways to te drugie zdecydowanie wygrywają z jakością obsługi i wyżywienia, nawet w klasie ekonomicznej.
 
 
 
 
 
i tak oto zaczęła się nasza przygoda ... i nowa przyszłość....
 
a dlaczego ?
.... właśnie dlatego.....................................
 
- że spodobało nam sie tu za pierwszym razem,
 
- że widzimy tu inne , lepsze możliwości dla nas samych ale przede wszystkim dla naszych dzieci
 
- że mamy nadzieję już za niedługo być w komplecie z moimi rodzicami.... siostra tu już jest na stałe ...
 
- że jako półroczne dziecko miałam się przeprowadzić tutaj z rodzicami, niestety stan wojenny zmienił wszystko w ostatniej chwili , a widocznie Australia jest moim przeznaczeniem
 
a także:
 
 - że nie trzeba płacić za słońce, które jest tu niemalże cały rok
 
-że nawet jak się zapiernicza po naście godzin to wie się za co ;-)
 
-że paliwo jest tańsze niż w Polsce , a zarobki trzykrotnie wyższe.....
 
- że wierzyliśmy, że będzie nam tu dobrze i tak jest .....i oby tak zostało
;-)
 
MELBOURNE .....i jesteśmy tu i teraz ...... i wierzymy, że na zawsze!!!!!!
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Powracam na dobre .....

Witajcie,

Najtrudniejszy czas już za mną, teraz nadszedł czas na odrobinę relaksu
:-)
Mam na myśli moje egzaminy na kursie językowym, a mianowicie zaliczyłam już cały Certyfikat IV z angielskiego.

Ostatnim etapem była prezentacja, na której postanowiłam nawiązać poniekąd do tematu mojego eseju o wpływie technologii na rozwój dzieci, ale w drugiej części przybliżyłam tematykę jak żyło się kiedyś dzieciom w Polsce w okresie PRL-u.
Dla wielu moich koleżanek i kolegów to co opowiadałam było wzięte nie z tej planety, bo przecież jak  można się cieszyć z zakupu kilku rolek papieru toaletowego lub kupować produkty dając zarówno pieniądze jak i kartki. Mówię Wam, że oni chyba się czuli jak w opowieści sciene-fiction
;-), mimo wszystko ciesze się , że zdobyłam zaiteresowanie tematem ....

 
Od najbliższego weekendu zamierzam powrócić w świat moich robótek. Początkowo będą to karczoszki - standartowo i filcowanie. Na decoupage niestety musze poczekać. Bardzo trudno tu z klejami , lakierami i wszelkiego rodzaju rzeczami potrzebnymi do decu. Musze uzbroić się w cierpliwość i poczekać na kolejną paczkę z Polski, która bedzie w okolicach świąt ;-)
 
Skoro mowa o paczkach to ostatnio moi kochani rodzice nadesłali nam paczkę, a przy okazji zapakowali do niej kilka polskich specjałów....
 
 
Większość z nich  tj. słodycze jesteśmy w stanie kupić tutaj, trzeba tylko pojechać do europejskich delikatesów ok. 40 km od nas.
Lokalnie są sklepy lub mniejsze Deli, które prowadza pewne produkty, jednak my mieszkamy w części Melbourne, gdzie Polaków nie ma zbyt wiele i dlatego nie sa one tutaj popularne.
 
Bardzo zastęskniłam za Inka, kawą zbożową i kasza manną ;-) więc nic tylko Mamo, Tato przyślijcie paczkę ... póki jeszcze mieszkacie w Polsce , bo i oni na szczęscie chcą tutaj zamieszkac ;-)
 
Przed Wielkanocą odkryliśmy maket, gdzie możemy zaopatrzyć się w takie oto specjały:
 
 
Pasztetowa, biała kiełbasa,świeży chrzan, kiełbas rózne rodzaje- niestety smakują podobnie, ale dają radę ;-) i smalec ... wszystko mniam i przypomina nam polskie smaki...
 
Oczywiście brakuje nam tu rożnorodności wędlin i chleba ....generalnie pieczywa... tutejsze jest dość sztuczne, a aby dostać coś porządnego to trzeba zapłacić sporo i trochę poszukać dobrej piekarni.....
 
Mimo wszystko powoli przyzwyczajamy się do tutejszego jedzenia, raz na jakiś czas wybieramy się do odpowiednich sklepów po spore zapasy polskich i europejskich specjałów ....
 
cdn.....